Through the darkness of future past
the magician longs to see
one chance out
between two worlds..
fire..
walk with me...
Utonęłam ostatnio w rozmyślaniach na widok zwartego szeregu uli - dumnie lśniących w porannym słońcu po środku ukwieconej łąki.. oraz naszego sąsiada z gracją baletnicy krzątającego się wokół nich..
Przywiodło mi to na myśl pewne porównanie - losu pszczół do naszego życia..
Każdy z tych uli niczym gigantyczny koncern – i one, jego mali pracownicy.. bezimienne cegiełki społeczeństwa..
Latają tak od świtu do zmierzchu – w tamtą i z powrotem - często na bardzo dalekie odległości..
Magazynują sobie tak więc kropelkę po kropelce.. na czarną - zimową godzinę..
Zbierają w pocie czoła ten ‘przeklęty’ pyłek.. poddają go pracochłonnym procesom.. Produkują sobie miodek.. Można by rzec – zarabiają na chleb powszedni.. ;)
I przychodzi pewnego dnia jeden taki duży i tak po prostu – zabiera sobie owoce tego całego wysiłku..
Czyż nie zupełnie jak w życiu.. ? ;) Uroczo…
Koniec końców – jak się później dowiedziałam - jest jednak znaczna różnica między pszczelarzami a osobistościami ze sfer rządzących...
Pszczelarstwo to w dzisiejszych czasach głównie już rodzinna tradycja.. To hobby.. To pasja.. Ci ludzie kochają to.. a swoje pszczółki szanują.. Dbają o nie - jak o własne dzieci.. :)
Miód stanowi dla ula ważną rezerwę pokarmu.. jednak pszczoły miodne produkują go w takiej ilości, że człowiek z powstałego nadmiaru może korzystać bez żadnego uszczerbku dla roju..
Noooo toooo chyba jednak pszczoły mają lepiej…
;)