czwartek, 8 sierpnia 2013

Wind of change..


"Bądźmy realistami, żądajmy niemożliwego."
- Ernesto Che Guevara -


A czy ja Wam się już chwaliłam, że jakiś czas temu miałam przyjemność brać udział w fantastycznym projekcie cudownego Yossariana Malewskiego? Co prawda moja przystojniejsza połowa odegrała większą rolę (partnerując Ilonce i współreżyserując) ale najistotniejsze jest akurat to, że my wszyscy tam obecni włożyliśmy tak samo dużo serca w to by się udało.
Wyskoczyliśmy na kilka dni z przyjaciółmi do Murzasichle koło Zakopanego nakręcić film krótkometrażowy, notabene związany z najnowszą książką Ilony Felicjańskiej „Cała prawda o…”, którego premiera odbędzie się już po wakacjach. A tymczasem można obejrzeć sobie tajemniczy trailer TUTAJ
Cała akcja miała miejsce w cudownej Villi Toscana. Byłam, doświadczyłam i polecam to miejsce namiętnie, także jak będziecie kiedyś w okolicach to sprawdźcie, bo warto :) Toskania do pokochania.Zapraszamy na http://villatoscana.pl/
Poza wyjątkowym klimatem panującym w Villi, magicznymi widokami gór, smacznym włoskim jedzeniem i przesympatycznymi ludźmi dużą zaletą jest na pewno fakt, że miejsce jest totalnie zdecoupage’owane i wyzdobione cudnymi szczególikami. Potraficie sobie zatem na pewno wyobrazić jakim rajem dla takiego decou-świra ;) jak ja mógł być czas spędzony w takim właśnie otoczeniu.

Ale mniejsza o większość, wszyyystko w tym wyjeździe było wspaniałe, nawet nasza cygańska podróż czerwoną strzałką przez pół Polski (wtajemniczeni wiedzą ;))

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Decoupage’owe królestwo..


"Nie pozwól obawie o to, ile zajmie osiągnięcie czegoś, przeszkodzić Ci w robieniu tego. Czas i tak upłynie, a możemy równie dobrze wykorzystać go w najlepszy możliwy sposób." 

- Earl Nightingale -

Cóż u mnie.. hhhmmm..

Od teraz mogę legalnie powiedzieć, że kuchnia moim królestwem.
i wcale nie będzie chodziło o to, że jestem typem standardowej kury domowej albo wybitnym kucharzem światowej klasy, a bardziej o coś w rodzaju „kochanie, chyba zdecoupage’owałam naszą kuchnię” :)


Wynajmujemy z moim Mauritz’em piękne mieszkanko w starej chyba jeszcze przedwojennej kamienicy. Pokochaliśmy je jak swoje. Sielanka trwała do momentu kiedy nam z pękniętej w ścianie rury woda nie zaczęła ciec po ścianach. 

Niektórzy z Was być może też doświadczyli i już wiedzą, że z takim ‘Picassem’ na ścianach jakoś tak nie najweselej się potem mimo wszystko mieszka. Szczególnie, że kuchnia jest praktycznie takim centrum dowodzenia, bo to tu najlepiej nam wychodzą wszelkie spotkania towarzyskie, imprezy itp.. 

Zresztą nawet i bez tego całego zalania pewnie i tak by do tego doszło prędzej czy później - Ci co są fanatykami decoupage na drewnie doskonale wiedzą jak reagujemy na meble tego typu ;)



Trzeba więc przyznać, że pomieszczeniu ww. już od dawna należało się coś więcej od życia. I tak miesięcy zimowych kilka z taką z potrzebą wiercącą mi dziury w brzuchu przechodziłam. Oczyma duszy każdego dnia już widziałam jak kaczątko przemienia się w pięknego łabędzia.


Aż się wreeeszcie doczekałam realizacji planów mych.. i najszczęśliwszam pod słońcem

..że to już koniec ;)

Masa pracy, babrania się w farbach i lakierach, pyłów remontowych, warunków turystycznych i wykorzystywanie każdej chwilki ‘wolnego’ czasu a właściwie całego swojego urlopu letniego tylko na to.


No, ale niech mi ktoś teraz powie, że nie warto było. 

No dobra, znajdą się tacy. Ale to normalne bo ilu ludzi na świecie tyle różnych gustów. I ok. Szanuję też i te odmienne :)

Tak się złożyło, iż powyższe zdjęcia robione były przy zachodzie słońca, trochę kolory ścian mi pozmieniał. Więc wrzucę wam też jedno zdjęcie przy świetle białym (dziennym) Ma ktoś z was jakiś taki bardziej żywy kolor w kuchni? Jak wam się z takowym mieszka? Ja w sumie nigdy wcześniej bym się nie podejrzewała, ale teraz wiem, że mi odpowiada bardzo.

Aaa i przy okazji łazienka nam się na upiększenie załapała. Bo też zasłużyła. A co.. :)