środa, 19 lutego 2014

Podobieństwa się przyciągają..


“Every man has his secret sorrows which the world knows not,
and often times we call a man cold when he is only sad.”
- Henry Wadsworth Longfellow -


Każdemu z nas zdarza się mieć w swoim życiu dni pod tytułem „A zostawcie wy mnie wszyscy w spokoju świętym!” kiedy to wszyscy w promieniu pół kilometra zdają się być wrogami. I pewnie szczególnie często kobietom się to zdarza. W każdym razie u facetów chyba doświadczam tego jakoś rzadziej ;)
Teraz pojawiają się badania wskazujące na to, iż coraz częściej my Polacy mylimy znaczenia słów ‘pesymista’ i ‘realista’. Co oznacza mniej więcej tyle, iż nawet nie będąc zdeklarowanym pesymistą czy nie mając akurat dnia z gatunku tych okrutnych miewamy tendencje do negatywnych zachowań – niejako bez szczególnych powodów.

Tak, dopatrzyłam się tego jakiś czas temu i u siebie i od tamtej pory pracuję nad tym i nad sobą. Przyznam, czasem nie jest łatwo przełamywać ten pattern według którego nasze całe jestestwo jakoś tam działa, według którego ludzka osobowość jest z biegiem życia i jego zdarzeniami programowana. Ale próbuję, staram się, chcę siebie ‘naprawić’, ulepszać. Kojarzę fakt, że miałam tendencje do zrzucania winy za swoje złe samopoczucie na coś co mi się kiedyś tam zdarzyło, na to jak ktoś się wobec mnie gdzieś tam zachował. 
Podążając za myśleniem genialnego Dalai Lamy: “When you think everything is someone else's fault, you will suffer a lot. When you realize that everything springs only from yourself, you will learn both peace and joy” decydować się będę na nieobwinianie całej reszty świata za to jak wygląda moje życie.

Wielu pewnie wydaje się, że ci wszyscy co są tacy pozytywni odmawiają bycia realistami, że są naiwni lub żyją w zakłamaniu niejako chowając głowę w piasek, uśmiechając się i ciesząc ze wszystkiego fałszywie, a swoje i tak w głębi myśląc. Znam to.. Kurcze.. Sama tak do niedawna czasami myślałam. Ale czy rzeczywiście tak jest? Czy ci ludzie to po prostu gromadka radosnych głupców.. czy jest w tym coś więcej.. 
Dla mnie to oczywiste, że dni tych pozytywnych i radosnych są szczęśliwsze, jaśniejsze, pełniejsze. Czyż nie wszyscy tego byśmy chcieli – dla siebie? 
Myślę sobie, że ja im zazdroszczę. Myślę sobie, że też bym tak chciała. 
Potrzeba mi tylko teraz znaleźć złoty środek na to jak obserwując niektóre realia tego świata nie popadać w przygnębienie, a być wciąż zdolnym do odczuć pozytywnych i na nich swą uwagę skupiać.

Także może staram się działać tutaj trochę wbrew temu co pisał Mark Twain: "Sanity and happiness are an impossible combination.." Acz póki z własnego doświadczenia się tego nie dowiem to nie spocznę. 
Zatem posiedzę sobie czasem i pomyślę, poobserwuję i poanalizuję.. A nuż jakąś esencję wysączę :)

poniedziałek, 17 lutego 2014

Przez środek do celu..


“Life is not about good answers.
It is about interesting questions.“
- Paulo Coelho -



Konik, z drzewa koń na biegunach, przyjaciel wiosny, uśmiech radosny, każdy powinien go mieć... :)

Na pewno wy też kojarzycie symbol będący inspiracją do powstania bohatera mojego dzisiejszego posta.
Jakiś czas temu, przy okazji, nabyłam figurkę konika na biegunach i stał tak sobie na półce, czekając na swoją kolej. Aż jednego dnia spojrzałam nań i wiedziałam już dokładnie jak ma wyglądać.

Jednym z najbardziej rozpoznawalnych na świecie symboli Szwecji jest konik z Dalarna - ręcznie strugana i malowana figurka konika z drewna sosnowego. 


W ludowej tradycji Skandynawii drewniana postać konia odstrasza złe demony, dlatego tradycyjnie wieszano go nad wejściem do domu. A w jesienno- zimowe wieczory drwale robili dla swoich dzieci zabawki w formie konia, które następnie im wręczali by strzegły ich przed złymi duchami.


Więc pomyślałam sobie, że taki konik na biegunach z motywami ludowymi byłby wspaniałym symbolem kojarzącym się z naszym krajem.
A dlaczego Polacy mieliby nie mieć swojego konika? :)