“Every man has his secret sorrows which the world knows not,
and often times we call a man cold when he is
only sad.”
- Henry Wadsworth Longfellow -
Każdemu z nas zdarza
się mieć w swoim życiu dni pod tytułem „A zostawcie wy mnie wszyscy w spokoju
świętym!” kiedy to wszyscy w promieniu pół kilometra zdają się być wrogami. I
pewnie szczególnie często kobietom się to zdarza. W każdym razie u facetów
chyba doświadczam tego jakoś rzadziej ;)
Teraz pojawiają się
badania wskazujące na to, iż coraz częściej my Polacy mylimy znaczenia słów
‘pesymista’ i ‘realista’. Co oznacza mniej więcej tyle, iż nawet nie będąc
zdeklarowanym pesymistą czy nie mając akurat dnia z gatunku tych okrutnych
miewamy tendencje do negatywnych zachowań – niejako bez szczególnych
powodów.
Tak, dopatrzyłam się
tego jakiś czas temu i u siebie i od tamtej pory pracuję nad tym i nad sobą.
Przyznam, czasem nie jest łatwo przełamywać ten pattern według którego nasze
całe jestestwo jakoś tam działa, według którego ludzka osobowość jest z biegiem
życia i jego zdarzeniami programowana. Ale próbuję, staram się, chcę siebie
‘naprawić’, ulepszać. Kojarzę fakt, że miałam tendencje do zrzucania winy za
swoje złe samopoczucie na coś co mi się kiedyś tam zdarzyło, na to jak ktoś się
wobec mnie gdzieś tam zachował.
Podążając za myśleniem genialnego Dalai Lamy:
“When you think everything is someone else's fault, you will suffer a lot. When
you realize that everything springs only from yourself, you will learn both
peace and joy” decydować się będę na nieobwinianie całej reszty świata za to
jak wygląda moje życie.
Wielu pewnie wydaje się,
że ci wszyscy co są tacy pozytywni odmawiają bycia realistami, że są naiwni lub
żyją w zakłamaniu niejako chowając głowę w piasek, uśmiechając się i ciesząc ze
wszystkiego fałszywie, a swoje i tak w głębi myśląc. Znam to.. Kurcze.. Sama
tak do niedawna czasami myślałam. Ale czy rzeczywiście tak jest? Czy ci ludzie
to po prostu gromadka radosnych głupców.. czy jest w tym coś więcej..
Dla mnie
to oczywiste, że dni tych pozytywnych i radosnych są szczęśliwsze, jaśniejsze,
pełniejsze. Czyż nie wszyscy tego byśmy chcieli – dla siebie?
Myślę sobie, że
ja im zazdroszczę. Myślę sobie, że też bym tak chciała.
Potrzeba mi tylko teraz
znaleźć złoty środek na to jak obserwując niektóre realia tego świata nie
popadać w przygnębienie, a być wciąż zdolnym do odczuć pozytywnych i na nich
swą uwagę skupiać.
Także może staram się działać tutaj trochę wbrew temu co
pisał Mark Twain: "Sanity and happiness are an impossible
combination.." Acz póki z własnego doświadczenia się tego nie
dowiem to nie spocznę.
Zatem posiedzę sobie czasem i pomyślę, poobserwuję i poanalizuję.. A nuż
jakąś esencję wysączę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i wpis.
Zapraszam częściej :)