Miłość to nie tylko "Kocham Cię"
ale także
"słucham", "szanuję","zaufaj mi"...
ale także
"słucham", "szanuję","zaufaj mi"...
A więc to już miesiąc minął... od tego chabrowego ostatniego dnia mego stanu panieńskiego . Choć, przyznam szczerze, że czas ten sprawia jednak wrażenie bardziej obszernego czasokresu. Być może spowodował to fakt, że nie narzekałam na nudę, bo właśnie wręcz przeciwnie. Tyle się zdążyło już wydarzyć w tym naszym wspólnym 'nowym życiu'.
Czeka nas niebawem czas rozłąki, z jaką wcześniej nie mieliśmy do czynienia, potem przeprowadzka do innego miasta i zmiana, w świecie jaki był nam znany, praktycznie wszystkiego. Miejmy nadzieje, że tylko nie znowu stanu cywilnego ;) Ale może dzisiaj nie o tym.
Więc cóż ja na to? "A wiesz, zupełnie jak ja, się czuję... nooo może trochę nawet bardziej."
Ale tak już bardziej serio, moi mili, jest coś takiego (przynajmniej u mnie) że z okazji tych ważnych, wyjątkowych w życiu wydarzeń nawiedza człowieka jakaś taka samowolna, nieokreślona jasność umysłu, wielorakość przemyśleń, eksplozja zrozumienia dla dawnych zaszłości itp.. No i tak sobie myślę, że było mi to potrzebne.
Mimo, iż osobiście nigdy nie planowałam zamążpójścia - samo się ;) Nie marzyłam o tym nigdy, nie myślałam, nie planowałam. Nic. Naprawdę, jakoś tak, kurcze, samo się... i jest... i dobrze mi z tym.
No i potrzeba było mi chyba tego właśnie uczucia przebudzenia, które pojawiło się 'przy okazji', bo czuję, że będzie miało ogromny wpływ na to jak to dalej będzie. A jak będzie - pożyjemy, zobaczymy :)
Tymczasem...
<3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i wpis.
Zapraszam częściej :)